wtorek, 15 lutego 2011

Amazing

Ostatni miesiąc dostarczył mi nie lada emocji - ciągła nerwowa praca, walka z czasem, strach, płacz, depresja i desperacja... Udało się to jednak przezwyciężyć i dziś, z całą odpowiedzialnością za te słowa przyznaję, że było warto. Wisienką na torcie był miniony weekend.

11 godzin w pociągu, 5 egzaminów na uczelni, próba, sesja zdjęciowa do 4 rano, sesja nagraniowa całą niedzielę i powrót do Wwy - 10 godzin w pociągu.

Udało się zrealizować plan. Sądziłam, że to niemożliwe!!! Ta sesja, moje przeobrażenie się, możliwość pokazania drugiej strony mojej natury - nadal nie mogę uwierzyć w to co się działo we Wrocławiu! Osoby, które były ze mną doskonale wiedzą o czym piszę, pozostali muszą poczekać na zdjęcia, na których wszystko widać. Wyszło ze mnie samo zło... Ale - i jestem tego pewna - byłabym w stanie pracować tak na co dzień. Praca to nie łatwa, jednak gdy człowiek musi się po czymś takim zmierzyć z codziennością powstaje pytanie - kim naprawdę jestem, czym chcę się zajmować? Od lat próbuję pogodzić normalny tryb pracy z artystyczną pasją. Mam wrażenie, że w każdym środowisku odkrywam inną stronę swojej osobowości - bo przecież inaczej widzą mnie współpracownicy w biurze, znajomi z uczelni, współlokatorzy, przyjaciele z wokalnego ogródka...
Wiem, że coś we mnie pękło w tym roku. Wiem czego chcę i po to sięgam, a w sercu czuję niesamowity spokój... Nie boję się skrzywdzenia gdyż nie pozwolę na wyrządzenie mi krzywdy. Nie boję się utraty pracy bo wiem, że jestem za dobra by ze mnie zrezygnowano. Problemem dotychczas było podjęcie decyzji o rezygnacji z któregoś projektu. Udaje mi się tak manewrować swoim czasem by wszystko pogodzić.

Cieszę się, że mam wsparcie od bliskich, ciepłych i kochanych osób - to daje naprawdę wiele energii! :)

p.s.
od marca zmiana rozkładu jazdy PKP i jeszcze dłuższe  podróże.... :(