piątek, 15 lipca 2011

Zamiecione

Zainspirowana pozytywnymi wibracjami wczorajszej nocy stwierdzam, że jeśli się czegoś naprawdę chce, to da się to osiągnąć. Wszystko potrafi się zmienić w jednej chwili.
Podziwiałam przepiękne pioruny podczas spaceru w deszczu a serce cieszyło się z wolności danej mi w tej chwili. Nie przeszkadzało mi, że już całkiem przemokła mi bluzka. Czułam się bezpiecznie. Zresztą nastrój udzielił się wszystkim uczestnikom wieczoru.
Jestem dumna, naprawdę dumna z siebie samej. Coś postanowiłam. Obiecałam sobie walczyć o to sama dla siebie. Łatwo jest złamać słowo dane tylko sobie. Wytrwałam jednak. Choć doskonale wiem, że jeszcze nie jeden raz przyjdzie mi zmagać się z wyborami.
Trzeba być wobec siebie wymagającym. Nagradzać się gdy wypełni się założony cel. O! Z tym zawsze miałam problemy - zaczynałam sto rzeczy naraz a później jęczałam, że już mam dość i z czegoś muszę zrezygnować. Nienawidzę podejmowania decyzji. Ale ale, właśnie uczę się nad tym zapanować. Robię postępy, organizuję się, ogarniam swoje sprawy. Te już dawno zepchnięte w najciemniejsze kąty mieszkania.
I te zamiecione pod dywan. Już prawie wyszłam na prostą. Jak to mawia kolega Piotrek - Ole! :)

czwartek, 14 lipca 2011

Mleczna Droga

Przychodziły koleje bezchmurne noce, a dusza (zasmakowawszy już wolności poza ciałem śpiącego) regularnie już podążała w stronę Mlecznej Drogi. Myśli krążące po orbitach jej świadomości stawały się czasem obsesyjne. Podczas jednej z owych wędrówek stała się rzecz straszna. Dusza upadła. Już spadając czuła, że ten lot może być jej ostatnim. Nie był on jednak końcem. Sięgnąwszy dna myślowego odmętu usiadła i zapłakała nad sobą samą. Po cóż bowiem krążyła bezustannie w poszukiwaniu...właśnie - czego szukała? Szczęścia? Miała je przecież. Spokoju? Smakowała go co noc podczas snu przyjaciela noszącego ją w sercu. Pogubiła się. I wtem zrozumiała, że jest przecież wystarczająco silna by wspiąć się z powrotem na wyżyny! Uważnie stawiała każdy krok po śliskich ścianach odmętu. W górze lśniły gwiazdy i Mleczna Droga. To one właśnie nadawały sens wspinaczce...