wtorek, 3 września 2013

Wspomnienia, nadzieje i... Wieczorową porą na Żoliborzu :)

Wydawałoby się, że nie wydarzyło się wiele. A jednak ostatni miesiąc był dla mnie szalenie aktywny. W chwili, gdy gotowa byłam zamknąć drzwi za wszystkie spusty i pogodzić się z faktem, że już nic więcej się nie zdarzy zadzwonił telefon. Wpadłam w wir pracy, którą zawsze kochałam. Pomogło mi to odbudować fundamenty własnej egzystencji. I tak oto siedzę w swoim mieszkaniu, jeszcze nie własnościowym lecz własnym bo mieszkam sama, kręci się wokół mój własny prywatny i najukochańszy kot... Możesz powiedzieć, że to mało. Uważam jednak, że to tysiąc razy więcej niż mogłam sobie wymarzyć jeszcze rok temu. Zaryzykowałam, byłam cierpliwa i nauczyłam się tylu rzeczy o sobie samej. Jestem! Damn, to wspaniałe uczucie! Być docenianym to jedno, wierzyć, że jest się na właściwej drodze to drugie! Cierpliwość, wytrwałość i pogłębianie własnej świadomości zdziała więcej niż niejeden siłacz :)
Tak więc siedzę, popijak pyszną herbatkę, słucham Fleetwood Mac - z ciekawością gdyż wcześniej znałam zespół tylko z nazwy. Przypomina mi się moment, gdy z bratem jechaliśmy zielonym maluchem po ulicach Opola, słuchając jednego z ich utworów z kasety magnetofonowej... Samochodu już nie ma, nie wiem co się stało z kasetą - wspomnienie pozostanie wieczne w mojej duszy. Muzyka... tak wiele jej zawdzięczam. Dawniej była odskocznią od trudnej rzeczywistości, radością w pochmurny dzień. Dziś jest tak zintegrowaną częścią mnie, że życie bez niej wydawałoby się zwyczajnie niemożliwe. Miłość, do muzyki, do drugiego człowieka. Nie są sobie równe te miłości. Jedna jest na zawsze a druga przemija by odrodzić się w innej jednostce. A pozostaną wspomnienia.... :)