środa, 29 grudnia 2010

2010/2011

Zostały dwa dni do końca roku. 
Nie jestem zwolenniczką podsumowań, zawsze starałam się nie rozpamiętywać minionych wydarzeń. Jednak rok 2010 jest zupełnie inny niż lata wcześniejsze. Kończy się bardzo szybko, można by nawet powiedzieć, że za szybko! 

Pierwsze trzy miesiące spędziłam na walce  - o siebie, o pracę, o obecność muzyki w moim życiu. Na szczęście nie toczyłam tej walki  sama - są wokół mnie osoby bardzo bliskie mojej duszy, wspierające i kochające bezwarunkowo. Dzięki nim patrzę w przyszłość bez obaw.
Później wszystko nabrało tempa - nowa praca, nowe mieszkanie, nowi znajomi, nowe przygody. 


Odwiedziłam takie miejsca jak: Wrocław, Opole, Warszawa, Kraków, Toruń, Katowice, Poznań, Łódź i wiele innych po drodze. Połowę czasu spędziłam w pociągu, drugą zaś na muzycznych spotkaniach z Wariatami. Kontynuuję naukę na kierunku, który uwielbiam, o wiele więcej piszę, poszukuję swojej ścieżki w tym zagmatwanym życiu i coraz lepiej poznaję siebie.





Skonfrontowałam wizerunek mojej osoby widziany przez otoczenie z tym wewnętrznym postrzeganiem samej siebie i powiem szczerze - nie czytacie wszystkiego. Trzeba będzie pokazać pazurki.



Każdego roku modliłam się, by w następnym dostać mniej kopniaków w tyłek. Teraz wiem, że 2011 będzie lepszym rokiem niż obecny. A obecny - to jest naprawdę BARDZO DOBRY ROK!

Są cele do osiągnięcia, zaczynam już od pierwszego (i rzeczywiście tak będzie!).

Nie napiszę - "trzymajcie za mnie kciuki" - nie ma takiej potrzeby, i tak mi się uda ;)

Wam - dziękuję za ponad 2000 odsłon tego bloga. Dziękuję za uwagę, komentarze - również te krytyczne, dzięki nim się uczę i rozwijam. Zaczynało się od 2-3 odsłon jednego wpisu. Teraz średnia to 200. Zaglądacie z przeróżnych stron świata. Mam nadzieję, że moje kolejne opowiastki również przypadną Wam do gustu.

I tym optymistycznym akcentem... HAPPY NEW YEAR!!! :) :)


Zdjęcia zaczerpnięte ze stron: 


wtorek, 28 grudnia 2010

Koncert Uniatowski Project

Jeśli mogę polecić coś od siebie - tak zupełnie prywatnie, bez obiektywności a wręcz popadając w skrajny subiektywizm,
obiektem moich zachwytów będzie Uniatowski Project.


Do niedawna nie miałam pojęcia, że taka muzyka powstaje w naszym kraju. Ci muzycy otwierają oczy na piękno współbrzmień, bawią się dźwiękami. Kiedy grają pokazują, że w Polsce można robić coś nie tylko dla pieniędzy.
Gdy pierwszy raz usłyszałam ich na próbie nie potrafiłam opisać emocji, jakie narodziły się w moim sercu. Wzruszyłam się niezmiernie i tym bardziej żałuję, że jutro nie będę mogła być świadkiem popisów tych jakże uzdolnionych muzyków!

Jeśli wybieracie się do Sopotu nie może zabraknąć Was na tym koncercie!

28.12.2010


Versalka

Bohaterów Monte Cassino 63

Sopot, Poland





Posłuchajcie najpierw nagrania z koncertu zarejestrowanego w Lublinie:

http://www.myspace.com/uniatowskiproject

Bilety w cenie: 


15 zł (karta klubowa) 
20 zł (przedsprzedaż) 
30 zł (dzień koncertu) do nabycia w klubie i na www.bilety.versalka.pl


Początek koncertu: godz. 20.00


POLECAM!!!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Magia



Wirujące płatki śniegu... Widzę je za oknem. Oczami wyobraźni wspominam siebie - małą dziewczynkę zafascynowaną magią chwili, cudownością konstrukcji jednej mikroskopijnej śnieżynki. Mam wrażenie, że takie jest również moje życie - wydaje się białe a jednak jest przezroczyste, ma piękny kształt, chcemy by było miękkie a ono potrafi odmrozić wszystkie części ciała. Mimo wszystko kocham życie. Pewnie kiedyś się roztopię, jak każda śnieżynka. Ale zanim to nastąpi pocieszę się jeszcze wolnością :)


Uwielbiam zimę - właśnie taką, jaką widać za oknami. Popadam w nostalgiczne nastroje i delektuję się romantyzmem. Choć do końca roku przemierzę jeszcze mnóstwo kilometrów i po raz kolejny zbratam się z siedzeniami TLK to resztę czasu zamierzam spędzić dogadzając swojemu organizmowi - wysypiam się, dbam o swoje dobre samopoczucie, czytam książki, uczę się, nie piję alkoholu i przede wszystkim - planuję i marzę. Wizualizuję. Tern rok dostarczył mi wielu trudów. Uważam jednak, że jest bardzo dobry. W sercu czuję spokój gdyż wiem, że następny będzie jeszcze lepszy :)

Wszystkiego muzycznego życzę!

wtorek, 30 listopada 2010

3 noce, 3 koncerty

W ubiegłym tygodniu dzień po dniu miałam przyjemność uczestniczyć  w trzech zupełnie różnych koncertach.
Nie byłam tam jako osoba raportująca, recenzentka czy dziennikarka lecz jako najzwyczajniejszy widz.
Powiem Wam, że mam niesamowite szczęście - mogę na co dzień obcować z muzyką. Decyzja o kolejnej, drugiej w moim życiu przeprowadzce do stolicy i dojeżdżaniu na zajęcia na uczelnię wrocławską była jedną z trudniejszych jakie przyszło mi w życiu podjąć. Realizuję swój plan już drugi rok i z każdym kolejnym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że decyzja była nadzwyczajnie słuszna!

Czwartek - prywatny koncert w Tortilla Factory w ramach projektu Briana Allana - Poland? Why not... (http://www.facebook.com/pages/Poland-Why-Not/110673185643025)

Impreza przyciągnęła tłumy, atmosfera gorąca i niesamowicie przyjazna. Tortilla nie jest wielkim lokalem, ale za to bardzo klimatycznym. Na marginesie dodam - ani razu nie było kolejki w damskiej toalecie! (Szok!)



Zaskoczył mnie Marcin Czyżewski. Pierwszy raz miałam okazję posłuchać go na koncercie. Naprawdę nie sądziłam, że potrafi zaśpiewać tak emocjonalnie, mocno i rockowo. Jego inspiracje muzyczne słychać w wyśpiewywanych tonach, zresztą część piosenek pochodziła z repertuaru jego ulubionych zespołów. Marcin jednak wykazał się wyjątkową zdolnością interpretacji, zachowując cały czas kontakt z publicznością.
Polecam "polubienie" tej oto strony:
Myspace Marcin




Drugim artystą, który przykuł sobą moją uwagę był niezwykły Osmo Ikonen... Nie wiem co ten człowiek ma w głowie, ale na pewno jego wyobraźnia muzyczna przerasta najśmielsze oczekiwania! On jest zwierzęciem scenicznym! Uważam, że powinien być przysłowiową wisienką na torcie i wystąpić jako ostatni wg kolejności. Niestety - to tylko moje pobożne życzenia.
Więcej o Osmo poczytacie pod linkiem:
Myspace Osmo






Śpiewał też Sławek Uniatowski z piosenkami Uniatowski Project - bardzo, ale to bardzo chciałabym usłyszeć te utwory jeszcze raz w wykonaniu całego składu. To niesamowita dawka przepięknych, kojących i radujących duszę dźwięków! Może ktoś chciałby zorganizować taki koncert w Warszawie?
Informacje o zespole znajdziecie tutaj:
Uniatowski Project
A nagrania z koncertu zarejestrowanego w Lublinie tu:
Myspace Uniatowski Project

Podczas koncertu posłuchać mogliśmy również Natashy Urbańskiej, Patricii Kazadi, Kyss Major i kilku innych wykonawców. Myślę, że nie powinno się w ogóle porównywać ich występów - każde z nich tworzy zupełnie inną muzykę, ma inne cele i inną publiczność. Koncert jako całość wypadł niezwykle dobrze. Mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie usłyszymy o wykonawcach - może tym razem przy okazji imprezy otwartej? :)







Piątek - Palladium, koncert Moniki Brodki promujący najnowszą płytę wokalistki "Granda".


Ten wieczór przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Monika pokazała klasę. Scenografia skromna, ale gustowna, kolorowa, odblaskowa i konsekwentna. Brodka bardzo energetyczna, cały czas tańczyła, śpiewała, grała na instrumentach etnicznych. Wzruszyłam się również z powodu publiczności zgromadzonej w ilości... nie mam pojęcia ilu osób! I właśnie o to chodzi - Ci ludzie przyjęli wokalistkę ciepło, gorąco wręcz. Znali wszystkie teksty, tańczyli, klaskali, tupali i nie pozwalali artystce zejść ze sceny. Gwiazda wieczoru popłakała się dwa razy, bisowała dwa razy, wyszła do publiczności a następnie zaprosiła publiczność na scenę.



Powiedziała, że bardzo stresowała się występem w stolicy. Nie dziwię się jej i tym bardziej cieszy fakt, że jej dojrzałość sceniczna i wokalna obroniły ją na (można już powiedzieć) własnym terenie - przed swoimi śpiewa się najtrudniej.

















Sobota - Ząbki, Koncert "Piosenki z tekstem", Beata Kurda & Grzegorz Wierzba


Ten koncert był dla mnie najbardziej wzruszający. Nie potrafię nawet opisać klimatu, jaki stworzyła moja przyjaciółka Beatka. Czarowała dźwiękiem, dykcją, wzrokiem i gestem. Wokalny majstersztyk. Dzięki temu projektowi można przypomnieć sobie, że nie tylko linia melodyczna jest istotna w utworze (o czym wielu komercyjnych wykonawców zapomina) - słowa są bardzo ważne, rozmowa - bez niej nawet kwiaty usychają (jak napisał pewien zdolny młody człowiek). Chciałabym by szersza publiczność miała jeszcze okazję zapoznać się z treścią tego projektu. Ząbki to dopiero początek :)

Dziś myślami jestem już daleko od tych miejsc, ale dźwięki z każdego z tych koncertów na długo pozostaną zarówno w mojej głowie, jak i w sercu.






Zdjęcia zaczerpnięte z: Capitol4Fun, tvn24.pl

czwartek, 25 listopada 2010

Przedsmak...

Dziś wieczorem wybieram się na wyjątkowy koncert do Tortilla Factory:


Szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać. Ostatnie dni i godziny dostarczyły mi negatywnych emocji. Chciałabym już zanurzyć się w fali pozytywnych dźwięków. A wieczorem będzie pozytywnie - gwarantują to znajomi na scenie.

Marcina jeszcze nie słyszałam w wersji koncertowej, Sławka jestem ciekawa i żałuję, że nie mogłam zostać dłużej w Sheratonie - sami zobaczcie jak było ładnie:

Taki image idealnie do niego pasuje :)

Patrycji nie widziałam od Halloween a Briana od premiery "Świętego interesu". 
Nie miałam jeszcze okazji posłuchać Kyss ani Andy'iego. 

Za to najbardziej czekam na Osmo - gdy pierwszy raz miałam przyjemność słuchać i oglądać go w "Tortilli" wzbudził we mnie nieposkromioną chęć tańca i rozładował całkowicie napięcie zgromadzone podczas zmagań z życiem codziennym.

Tak więc już wieczorem będzie się działo. A jutro - Monika Brodka i Granda w Palladium :)

wtorek, 16 listopada 2010

Poznańska Orkiestra Rozrywkowa - Pod Pretekstem 15.11.2010

To jakże niezwykłe wydarzenie odbyło się w uroczym miejscu - w poznańskiej restauracji Pod Pretekstem. Uroczym w dzień powszedni, gdy nie trzeba przeciskać się między stolikami a klienci mogą swobodnie wybierać stoliki. Niestety pierwszą negatywną stroną imprezy okazała się organizacja. Być może nie zwróciłabym na to uwagi gdyby wstęp był wolny. Jednak by uczestniczyć w wydarzeniu postronny słuchacz musiał zainwestować 45 PLN. W zamian (oprócz wspaniałych dźwięków, o których przeczytacie poniżej) otrzymywał zaszczytne miejsce przy stoliku wraz z innymi, stłoczonymi niemalże ramię w ramię, postronnymi klientami restauracji.
Gdy udało się już zająć miejsce i sprawy zamówień trunków zostały uregulowane można było swobodnie rozkoszować się wydarzeniami scenicznymi.
Gdy z zaplecza zaczęli wyłaniać się członkowie Poznańskiej Orkiestry Rozrywkowej zaczęłam zastanawiać się jak pomieszczą się na scenie. Jakimś cudem, ku uciesze widowni, udało się. Usłyszeliśmy pierwsze dźwięki. Z całą odpowiedzialnością za te słowa stwierdzam, że brakuje nam na co dzień tak zdolnej, pokornej, otwartej i profesjonalnej młodzieży. Ci młodzi ludzie pokazali, że ciężką pracą można osiągnąć bardzo wiele. Było równo, czysto i energicznie. Żarliwe solówki saksofonów przetkane cudownym pochodem basu (jakże optymistycznym i konsekwentnym), urozmaicane rytmicznymi poklaskami instrumentów perkusyjnych roztaczały nad nami muzyczne niebo. Na szczególną uwagę zasługuje Pan obsługujący tzw. przeszkadzajki - jego uradowana twarz i ekspresja pobudzała do ruchu zarówno pozostałych muzyków jak i publiczność. Niestety nie znam zespołu osobiście dlatego pozwólcie, że nie wymienię nazwisk.
Do koncertu zaproszono gościnnie 4 wokalistów - Hanię Stach, Kasię Rościńską, Agatę Królikowską i Sławka Uniatowskiego. Artyści występowali jeden po drugim z własnymi programami zaproponowanymi wcześniej orkiestrze. Myślę, że nie tnie jestem jedyną osobą, która za faworytkę tego wieczoru uważa Kasię. Być może na piorunujące wrażenie jej koncertu miał wpływ mało udany popis pierwszej wokalistki. Agata była wyraźnie zestresowana. Unikała spojrzeń w stronę publiczności, bardzo szybko uciekła ze sceny. Nie napiszę, że jej występ był zły. Nie był też "jakiś". Niestety. Trudno się więc dziwić, że gdy pojawiła się Kasia wraz ze swoją ekspresją, chochlikiem w oczach i pazurem w głosie ostatnie zatwardziałe serca skruszały niczym lód na ogniu. Kasia pokazała klasę i ogromny profesjonalizm. Utwory przez nią wybrane zmuszały do ruchu - i nie mam na myśli wolnego bujania z prawej strony na lewą (taką reakcję publiczności zauważyłam podczas występu Sławka). Wierzę, że powstająca płyta tej wokalistki rozejdzie się w niepoliczalnym nakładzie a ona sama będzie znana i doceniana zarówno w naszym kraju jak i poza jego granicami. K8 jest już na to gotowa.
Sławek swoim pięknie nisko brzmiącym głosem wyciszył nieco atmosferę. Czasem myślę, że jego występy powinno się kontemplować w samotności, nawet jeśli wokół nas jest bardzo wiele osób. Troszkę nostalgicznie, na pewno ciepło i przyjemnie. Niestety - przewidywalnie. Kasia pokazała się z innej niż zazwyczaj strony podczas gdy Sławek, przycupnięty na krzesełku rozwiesił nić romantycznych dźwięków, zaczarował uśmiechem. Taki jest na scenie, to nie zaskakuje. Ale może wcale nie o to chodzi by zaskakiwać? To co przyciąga do tego wokalisty to przede wszystkim charyzma. Mógłby z powodzeniem uczyć innych adeptów wokalu sztuki interpretacji. Występ bardzo udany. Jednak uważam, że powinien zaprezentować swój program przed Rościńską. Dzięki temu zabiegowi koncert nabrałby zdrowego tempa i miała by miejsce piękna gradacja napięcia. Broń Boże nie szukam dziury w całym. Aż prosi się by talent i potencjał Sławka nie poszły na marne, by ktoś w końcu zainwestował w niego swój czas i kapitał wspierając w ten sposób jego własny nakład sił. Pamiętajmy, że czasem talent nie wystarczy. Oby o Sławku usłyszało jeszcze wiele dusz.
Hania - cóż, jak to Hania. Kto słyszał ją w Idolu ten wie, czego się spodziewać. Tu już w ogóle nie było mowy o zaskoczeniu. Te same utwory, które śpiewa od 10 lat. Głos piękny, szybkie przebiegi dźwięków, pełen profesjonalizm i uroczy uśmiech. Tyle.
Nie zapominajmy, że z wokalistami cały czas występowała orkiestra. Uzupełnieniem męskiego składu były dwie Panie - Justynka i Julia. Naprawdę ładnie dziewczyny śpiewały, podziwiam szczególnie za trzymanie poprawnej tonacji podczas gdy tuż za nimi były ryczące dęciaki! Nie wiem, czy lepsza perkusja nad uchem czy właśnie instrumenty dente - każdy wokalista wie jednak, że nie ułatwia to pracy na scenie ;) Pragnę nadmienić, że miejsca na scenie nie było wcale a wcale, możliwości były niewielkie. Postawa muzyków tym bardziej jest godna pochwały!
Oczywiście cały koncert był wspaniały i publiczność doczekała się wyśmienitego bisu - Kasia zaśpiewała piosenkę Crazy in Love z repertuaru Beyonce Knowles. I to była wisienka na torcie.

Kto nie był - niech żałuje. Takiego koncertu nie da się powtórzyć!

piątek, 5 listopada 2010

Kiełki duszy



Ziarenko zostało zasiane.
Czuję jak nowe pomysły budzą się do życia, kiełkują spokojnie, jeszcze bez odwagi.
Najważniejsze jednak, że się pojawiły.
To wynik ostatnio czynionych przeze mnie obserwacji, nowych znajomości, zmiany otoczenia, a chyba najbardziej - głodu rozwoju. Ten głód zaistniał właśnie dzięki rozmowom.
Początkowo słowa bliskich brutalnie niszczyły stworzoną w mojej głowie rzeczywistość, wywracały świat do góry nogami, odsłaniały lęki, powody zachowań.
Teraz potrzeba jedynie determinacji i siły by pokonać obawy.
Podobno świat należy do osób odważnych.
Ja się już nie boję. Nie tak bardzo jak kiedyś.
A skoro jestem człowiekiem, jestem wolna.
Nie ogranicza mnie czas ani przestrzeń.
Tyle inspiracji, od czego zacząć?

niedziela, 31 października 2010

I'm Free

Bardzo lubię takie dni jak dzisiejszy. Kiedyś pozwalałam sobie na o wiele więcej chwil spędzonych sam na sam z własnym umysłem, własnym sercem i wyobraźnią. Dziś delektuję się muzyką, czytaniem, smakiem herbaty, sheeshą. Niewiele potrzeba mi do szczęścia. Potańczyłam, pośpiewałam, pośmiałam się, rozmawiałam z mamą, posprzątałam. Dałam sobie wiele przyjemności. Nieco się wyciszyłam. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wszystko co dzieje się wokół zależy ode mnie - może nie w 100% ale co najmniej w 80! Czuję się panią swojego losu. Ta świadomość wywołuje kolejny uśmiech na mojej twarzy. Jestem wolna, nie ogranicza mnie ani czas ani przestrzeń. Tak wybrałam :) A jakie są Wasze wybory?

sobota, 23 października 2010

Twój cyrk, Twoje małpki

Wiem, że każdemu przytrafia się czasem sytuacja, w której zderza się przeszłość z teraźniejszością. Mi zdarzyło się to dziś kilkukrotnie. Jestem teraz niesamowicie pozytywnie nastawiona do świata. Wiem już co jest moim priorytetem na najbliższy czas - znalazłam synopsis mojej nienapisanej jeszcze książki! Gwarantuję Wam, że będzie ona przepiękna oraz dostarczy Wam wzruszeń. Jednak co najważniejsze - pozwoli Wam lepiej poznać świat, do którego bardzo często uciekam. Ten, w którym czuję się bardzo bezpiecznie. Ale to dopiero za jakiś czas :)

Dziś. Dziś dzień? Nie - dziś noc ;) Do rzeczy - "to, co cenię w facetach kurom się odcina". Ten cytat idealnie opisuje co mi na myśl przyszło, gdy patrzyłam na tłum lansujących się samców. Oni naprawdę myślą, że pieniądze zatuszują brak lotnego umysłu czy też niekompletność aparycji. Niech żyją zatem w błogiej nieświadomości. Szkoda, że wśród tłumu znaleźli się i tacy, których nie posądzałam o tak tanie sprzedawanie swojej godności. Ale to tylko moja teoria płytkości, zawsze mogę nie znać szczegółów zaistniałych sytuacji ;) Czy przesadzam? Nie - jestem dobrym obserwatorem i w odróżnieniu od co poniektórych szybko kojarzę fakty. Natchnęło mnie to jednak znacząco. Wiem, że nie mam z tym anonimowym tłumem nic wspólnego, a co lepsze - nie chcę mieć ;) Czas dobroci dla zwierząt uważam za zakończony.

Dzięki Asi Ash dzisiejsza noc w Platinium okazała się być najlepszym czasem spędzonym dotychczas w tym klubie :) Było super! Dziękuję i dobranoc :)

czwartek, 14 października 2010

Analiza

Potęga umysłu jest niesamowita. Często tworzymy wokół siebie świat wygodny, bezpieczny, dokładnie taki, jak lubimy. Otoczenie postrzega nas poprzez pryzmat zewnętrznych oznak istnienia tego świata. Dla jednych wartość naszej osoby jest oceniana na podstawie czynów, dla innych liczą się słowa, obietnice. Gdy roztaczamy wokół siebie aurę pozytywnej energii zawsze znajdą się jednostki uważające nas za niemal niepokonane istoty. Gdy nagle spadamy w dół, tracimy grunt pod nogami a tarcza nieskazitelnej promienności opada okazuje się, że jesteśmy tylko ludźmi. Ta oczywista prawda w niejednym postronnym obserwatorze wywołuje sprzeczne emocje. Bo jak osoba nieskazitelna może nagle mieć rysę? JAK TO? Należy zadać sobie trud i poszukać odpowiedzi na pytanie kogo oszukujemy, świadomie czy też bezwiednie - siebie samych ? Czy przypadkiem nie okaże się, iż celowo kreujemy swój wizerunek? Czy cała ta otoczka nie jest przypadkiem wynikiem mozolnych prób ukrycia przed całym światem, bliskimi a przede wszystkim przed sobą samym oczywistej prawdy? Tej, o której przypomina czasem nasze sumienie – nie wszystko jest dobrze.
Rozkładam na drobne swój świat. Analizuję go od wczorajszej nocy. Nie - nadal nie wiem kim będę za 10 lat, ani gdzie będę. Nie jestem w stanie określić swojego życiowego celu. Podziwiam osoby, które wiedzą, i zawsze wiedziały, kim chcą zostać, którą drogą pójść. Tworzą plany i konsekwentnie dążą do ich realizacji. Dziś usłyszałam opinię, że cele potrafią nas niezmiernie ograniczyć. Czy nie lepiej być spontanicznym, zmiennym? Co jednak jeśli celu nie ma a my miotamy się raz po raz w różne strony, trwonimy czas i stoimy w miejscu? Czy piękne wspomnienia w przyszłości wynagrodzą nam brak stabilności?

wtorek, 12 października 2010

A taka niepozornie spokojna...

Zupełnie nieoczekiwanie, znienacka, naszła mnie wczoraj ochota na przesłuchanie nowej płyty Brodki. Ale nie byle jak, byle gdzie i byle z kim - nie nie, to byłoby pozbawione jakichkolwiek kolorów. Ze mną i tylko mną, pod ciepłą kołderką, ze słuchawkami na uszach, wśród błogosławieństwa nocy. Tak słuchałam muzyki jako nieopierzone jeszcze dziewczę, analizowałam każdy dźwięk z szeroko otwartymi oczami, a jako że wokół ciemno to oczy wyobraźni tworzyły nieogarnięte żadnymi ramami obrazy. Co myślę o płycie mogę opisać dopiero za kilka dni, gdy ochłonę, osłucham się z materiałem i przeanalizuję aspiracje twórców. Zrobię to na drugim blogu.
Ale ale ale - ja jestem naprawdę ciekawym wykonawcą gdy jestem zainspirowana - wykonawcą w tej mojej wyobraźni :) Widzę siebie, śpiewającą na scenie piosenkę, która mi siedzi w głowie, tworzę scenografię, statystów, aktorów (uczestników koncertu). Jestem zwierzęciem scenicznym :) A dla niepoznaki - spokojne dziewczę ze mnie na co dzień nieprawdaż?
Tak więc w nocy koncert, po którym nastąpił błogi sen, a rano tyle pozytywnej energii!!! I uśmiecham się sama do siebie, nucąc wyrwane z zasłyszanych tekstów strzępy strof...

poniedziałek, 11 października 2010

Organizacja

Dziś jestem niezwykle zorganizowana. Wiedziałam, że trzeba będzie o wiele mocniej skupić się na przygotowaniach do American Film Market. Nadal czuję, że to dopiero początek góry lodowej i z każdym dniem pracy będzie coraz więcej. Najbardziej marzę o tym by nareszcie opuścić biuro i przejść się w stronę ukochanego domu.

Co do domu właśnie - do grudnia nie powinnam się przeprowadzać. Choć poczyniłam już pierwsze przygotowania, powyrzucałam zbędne karteluszki, stare czasopisma, nieprzydatne do niczego przedmioty. Pamiętam - jak najmniej mieć a jak najwięcej być. Pamiętam - nie przyzwyczajać się do miejsc. Przez 25 lat (no dobra, niecałe 26) przeprowadzałam się ok 18 razy. W przeprowadzkach jestem ekspertem.

Emocjonalnie? Hmm myślę, że nie można myśleć za dużo. W sumie wracam do statyczności sprzed miesiąca. Tęsknię za przyjaciółmi, których dawno nie widziałam, za dziećmi przyjaciółek.

I postanowiłam kilka rzeczy zmienić... W sumie przyczynił się do tego sen. Spałam niespokojnie, ale zobaczyłam w tym śnie siebie - kilka lat później. Taki wizerunek mnie samej niezwykle przypadł mi do gustu :) A więc ustalam swoje priorytety i działam :) A jakie będą tego rezultaty...to niech pozostanie moją małą niespodzianką... :)

sobota, 9 października 2010

Ech

Życie nie zawsze jest usłane różami. Wiemy o tym wszyscy. Można jednak skutecznie bronić się przed rzeczywistością, cieszyć się z każdej najmniejszej chwili, bo przecież jutro może nas już nie być, albo bliskie nam osoby mogą nagle zniknąć, przeprowadzić, się, zapomnieć itp. Wszystko, co w życiu robimy rzutuje na przyszłe dni. I tak wydarzenia sprzed ponad roku sprawiły, że wczorajszego dnia emocje wymknęły mi się spod kontroli. Szczęśliwie otaczały mnie życzliwe osoby. Wystarczy jeden mały gest, jedno słowo - wiem już, że jakoś się wszystko ułoży. Mam twardą dupę, nie musicie się martwić, że mnie zranicie. Ja działam na bardzo prostych zasadach - jeśli upadnę to wstanę, otrzepię się z kurzu, no dobra, może chwilkę polamentuję, ale zawsze pójdę dalej :) Tak więc nie bójmy się zaryzykować - pójdźmy na żywioł :) Żyje się tylko raz a co ma być to i tak będzie!

środa, 25 sierpnia 2010

Premiera "Świętego Interesu"

Wróciłam całkiem szybko do domu :)

Premiera odbyła się w warszawskim kinie Luna. Dystrybutorem i Gospodarzem - Kino Świat. Powiem tak - może i nie było wystawnie i modelowo, rzekłabym nawet, że było skromnie, bez sztucznych fajerwerków, balonów i "wielkosalonowego" blichtru, to oprawa tego wydarzenia była uszyta na miarę odbiorców. Krótkie przemówienia, bardzo ciepłe słowa w stronę twórców. Wielu aktorów uczestniczyło w pokazie przedpremierowym. Był Adamczyk, Woronowicz i Kazadi. Sala wypełniona po brzegi, niektórzy stali bo zabrakło miejsc.
Co do filmu - komedia idealnie trafiona jeśli odniesiemy ją do afery z krzyżem. Ukazuje bowiem małostkowość i obłudę osób, którym bardzo łatwo wmówić, że coś co wcale nie jest święte - może zdziałać cuda. Troszkę przypomina mi to efekt placebo. W każdym razie uśmiałam się nie jeden raz. Siedząc między pokoleniem starszym (komentującym w odniesieniu do Jana Pawła II) i młodszym (komentującym w odniesieniu do Ojca Rydzyka) nie komentowałam :)
Po pokazie poczęstunek - winko, soki, napoje, kanapeczki, owocowe koreczki a na deser słodkie babeczki. Bez czerwonych dywanów ani lansowania się. "Sławy" porozmawiały, wypiły i poszły. Jak widać czasem lepszy jest niedosyt niż przesyt ;)

wtorek, 24 sierpnia 2010

Spokoju...

Nie ukrywam, że marzy mi się znów pobycie ze sobą sam na sam i twarzą w twarz... Bez zbędnych rozproszeń, hałasów. Chcę wyjechać z miasta i rozkoszować się kojącymi dźwiękami natury.
Czasu na zrealizowanie planu jest naprawdę niewiele - druga połowa września szykuje dla mnie poprawki egzaminów nie zaliczonych w sesji letniej, wyjazdy chórowe i kto wie co jeszcze. Nie martwię się tym, że znów będzie mało czasu na odpoczynek. Będzie też mniej czasu na rozmyślania :)

Czy coś się w moim życiu zmieniło? Oczywiście. Stawiam sobie cele a ich realizacja daje bezcenną satysfakcję. Tego nic i nikt nie zastąpi. Jestem pewna, że konsekwentnym działaniem jestem w stanie osiągnąć naprawdę wiele.

Nadal podtrzymuję zdanie, że powrót do Warszawy był rewelacyjną decyzją. A już za kilka dni - rocznica powrotu :) Naprawdę upłynęło już 12 miesięcy! Kiedy?!

Dziś wybieram się na uroczystą premierę filmu "Święty interes". Jestem ciekawa tej produkcji, w zasadzie sama nie wiem dlaczego. Opowiem jak było ;)

wtorek, 22 czerwca 2010

Jeden głupi telefon!

Jeden, mały (mający w zamiarze sprawić komuś radość) telefon do bliskiej mi osoby sprawił, że humor został zepsuty na całą resztę dnia. Prawdą jest, że chciałabym zapomnieć o kilku rzeczach, wyciszyć się i oderwać od codzienności. Zapomnieć się nie da bo zawsze znajdzie się ktoś lub coś by mi o tym przypomnieć. Właśnie oberwało się mojemu współlokatorowi - uciekł w popłochu. Spytał tylko czy mam dobry humor, na co wrzasnęłam "już nie!". A to przecież nie jest jego wina... Ech. Wieczór z cyklu: "Nie drażnić lwa".
p.s.
Sen powoli się rozmywa bo coraz mniej wierzę w jego realizację...choć Majk powiedział, że uDA się. To jak będzie?

piątek, 18 czerwca 2010

Bezcenne

Chciałabym się rozmarzyć... Tak prawdziwie zanurzyć w głębinach wyobraźni, pozwolić sobie na przeżycie rzeczy niemożliwych, nieosiągalnych. Miałam niedawno piękny sen. Bardzo realistyczny. Idealnie spełniał moje oczekiwania. Obudziłam się w błogim nastroju jeszcze nie wiedząc, że dopiero co rozpoczęty dzień doprowadzi do konfrontacji. I kto mi powie dlaczego to, co mi się przyśniło nie wydarzy się w realnym świecie? Dlaczego nie, skoro teoretycznie DA się wszystko to wykonać??? Otóż gdy w grę wchodzą emocje i związki międzyludzkie można czasem przegapić chwilę, odpowiedni moment - ten jeden niezauważalny i skrzętnie ukrywany poryw serca drugiej osoby... I już, po wszystkim, za późno... Uczucia. Trudna sprawa. We śnie było tak, jakbym chciała. Rzeczywistość sprowadza mnie na ziemię. Otwieram się jednak na wszystko, co ześle mi los, akceptuję dary i cieszę się z nich. Może właśnie dziś czeka mnie coś wspaniałego? :) Ach, ale te marzenia... Bezcenne

niedziela, 21 lutego 2010

Przemyślenia

Dziś dzień przemyśleń. Takie małe podsumowanie po aktywnym tygodniu. Muszę przestać skupiać się na tym, co mi doskwiera i podjąć decyzje co chcę w życiu robić. Musi powstać plan działania - gdy już będzie widoczny w mojej głowie nic mnie nie powstrzyma przed jego wykonaniem. Naprawdę wiele uczyniłam ostatnio w kierunku osiągnięcia szczęścia :) Nie mogę tylko zapominać, co jest naprawdę ważne a szczęście samo zapuka do moich drzwi :)

A jak u Was?