środa, 20 kwietnia 2011

O Jednej Małej Odważnej Duszy


I stało się tak, że dusza oddzieliła się od ciała. Ulotniła się, potrzebowała na własną rękę przewędrować przestrzeń między oceanem samotności a szczytami radości. Utonęła 3 razy ulegając niezdecydowaniu i obawom, wyłowił ją promyk słońca i osuszył na złotym piasku. Przebyła lasy nieskończone po czym mozolnie poczęła wspinać się po wzgórzach. Będąc w połowie drogi pomyślała, że powody lęków ulotniły się w toniach bezdennego oceanu a powody poszukiwań szczytu unieważniły się niepostrzeżenie. Najwięcej przyjemności sprawiało samo wędrowanie. Wiedziała, że gdy osiągnie swój cel te chwile znikną na zawsze. Obejrzała się za siebie, ujrzała zachodzące słońce i powolnie wznoszący się księżyc. Zrozumiała, że tylko wtedy będzie szczęśliwa gdy cel pozostanie w zasięgu marzeń i będzie mogła ponownie wyruszyć w podróż ku niemu. Pełna wiary powróciła więc do ciała by pozostać w nim na dłużej - bezpiecznie, ciepło i z bagażem wspomnień. Bagaż to lekki, jednak przeniknął do nieświadomego zdarzeń umysłu osoby śniącej. Tak oto narodziła się harmonia i nadzieja, ekscytacja z każdej chwili. I nastał dzień.