sobota, 31 stycznia 2015

Adrenalina

Adrenalina.
W dzieciństwie krążyła w moich żyłach niemal nieustannie. Byłam wystraszonym dzieckiem, pogodnym lecz stroniącym od innych. W podstawówce nie dołączyłam do żadnej z grup klasowych, miałam kilka koleżanek lecz żadna nie była moją przyjaciółką. Pamiętam moment gdy jedna osoba próbowała się przebić przez mój mur obronny. Przeraziło mnie to. Wykres emocji mógłby zobrazować to następująco:

Pozytywnie, negatywnie, euforia, strach, wiara i zwątpienie. Nie potrafiłam wtedy nazwać tych wszystkich uczuć. Po prostu je czułam, całą sobą. Wierzyłam podświadomie, że czuwa nade mną ogromna siła i będzie lepiej. W tych ulotnych chwilach szczęścia doceniałam najprostsze rzeczy - zapach świeżo skoszonej trawy, promyk słońca, długie spacery czy rozmowę z nieznajomą osobą. Byłam bardzo ufna, chciałam wierzyć, że każda osoba jest z natury dobra. Zmiany prowadzą ku lepszemu. 
Wchodząc w dorosłe życie liczyłam się z tym, że nie będzie to łatwa droga. Wykorzystywałam każdą okazję, nie bałam się żadnej pracy. Gdy traciłam kolejne etaty (wtedy jeszcze zatrudniano głównie na śmieciowe umowy, ale któż by się tym przejmował) tłumaczyłam to sobie tak - czeka mnie coś lepszego, najwyraźniej muszę pokonać jeszcze wiele przeszkód by dotrzeć do wymarzonego celu. Wymarzony cel - spokój i koniec tych wahań emocjonalnych. Wciąż ta adrenalina.
Raz było lepiej, raz gorzej. Spokoju szukałam zmieniając miejsca zamieszkania, miasta. Szukałam go również w związkach. Najgorzej. Spokój można odnaleźć tylko w sobie. A w mej duszy wciąż ścierały się różne świadome i nieświadome obawy. 
Dziś jestem już prawie dorosła. Moje wewnętrzne dziecko wciąż chce psocić i często się nudzi, ale zrozumiałam dlaczego szukając bezpieczeństwa sama tworzyłam dramaty własnego życia. 
Wszystko jest o wiele prostsze niż mogłoby się wydawać. 
Jeśli wychowujesz się z adrenaliną, znasz zasady, które nie mają racji bytu w normalnym, zdrowym życiu. Czekaj, jakie zasady? U mnie było ich niewiele. Nie prowokować kłótni, brać winę na siebie, kochać bezwarunkowo a po spięciu udawać, że nic się nie stało. Kiedy jest dobrze jest dobrze, gdy się psuje dostosowujesz się do sytuacji. To jest szkoła przetrwania. Czujesz, że coś jest nie tak, ale wszystkie bliskie osoby mówią Ci, że jest dobrze. Przestajesz sobie ufać i już nie wiesz "what is right and what is wrong". I z takim myśleniem wkraczasz w dorosłe życie. A tu niespodzianka - wszystko jest zupełnie inaczej niż w świecie, z którego pochodzisz. To trochę tak, jakby nagle znaleźć się na innej planecie, z której powrotu nie ma. Próbujesz się dopasować, ale Twoja Podświadomość (jednostka wyższa, nad którą nie masz kontroli) na siłę forsuje sytuacje przypominające te z twojego świata. I tak właśnie było u mnie. Wchodziłam w związki z nieodpowiednimi partnerami, żyłam na krawędzi emocjonalnej. Kiedy uczucie bledło wmawiałam sobie, że trzeba ratować sytuację - wychodziłam z inicjatywą, przytrzymywałam partnera / przyjaciółkę / kolegów przy mnie, byłam oparciem, podporą i Bóg wie kim jeszcze a kończyło się jak zawsze - JA, dla siebie i w zgodzie z sobą - przestawałam istnieć i znów cierpiałam. 
Wiem, że i Ty mogłeś/aś tego doświadczyć. Zastanów się chwilę, pomyśl. Dlaczego właśnie z tą osobą jesteś. Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Ty! Nie on/ona. Nie mówię tu tylko o związku partnerskim. Tworzymy każdego dnia mnóstwo relacji, żyjąc w społeczeństwie a nie poza nim MUSIMY rozmawiać z ludźmi, a komunikacja jest już początkiem relacji - Ty / Szef, Ty / Nauczyciel, Ty / Przyjaciółka etc. Dlaczego robisz to co robisz? Szukasz przygód czy spokoju?

Myślę o tym teraz, popijając kawę i obserwując kota. Spokojny sobotni poranek. Przeszłam długą drogę i choć nie doszłam jeszcze do jej końca wiem, że odsuwając od siebie jednostki negatywne, szukające adrenaliny w złych miejscach, manipulujących innymi dla własnej satysfakcji, świadomie lub nieświadomie niszcząc czyjeś szczęście, daję sobie samej szansę na osiągnięcie wymarzonego celu. Nie pozwalam innym wciągać mnie w ich konflikty. Jeśli to czytasz i znasz mnie - pomyśl o tym gdy kolejny raz zechcesz wmieszać mnie w swoje problemy. Wysłucham, owszem. Ale ich za Ciebie nie rozwiążę. Nie jestem też ich powodem, nie szukaj na siłę winnych. Adrenalina może być czymś motywującym do działania, potrafisz tak na to wszystko spojrzeć?

Miłego, spokojnego weekendu :)

Brak komentarzy: