wtorek, 27 stycznia 2015

Czy też masz takie myśli czasem?

Gdy byłam nastolatką wydawało mi się, że mam jeszcze tyle czasu na myślenie o przyszłości, że nie muszę się o nic martwić. Żyłam z dnia na dzień, bez wahania podejmowałam ryzyko, zakochiwałam się bez opamiętania i robiłam różne zwariowane rzeczy. Myślałam, że rutyna nigdy mnie nie dopadnie, czasem żyłam na krawędzi tylko po to "by żałować rzeczy, które się zrobiło zamiast tych, które chciało się zrobić a zabrakło na nie odwagi". Sweet seventeen. Gdy pewien chłopak, w którego desperacko próbowałam zdobyć napisał mi w smsie "w kobietach cenię to, co kurom się ucina" zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Urocze. Czasem bardzo chciałabym powrócić do tych czasów, wspaniałych czasów pełnych nieświadomości i niewinności. Dlaczego? Bo żyło się wtedy "bardziej". Im jestem starsza tym mocniej pragnę poczucia stabilności i bezpieczeństwa. Codzienność przygniata zobowiązaniami finansowymi, obowiązkami. Czy ty też masz czasem ochotę rzucić to wszystko i wyjechać do ciepłych krajów, otworzyć knajpkę na plaży i podawać drinki pod palemką? 
Ale jak to wszystko rzucić? Usłyszałam wczoraj: spiesz się decydować kim chcesz być, jak chcesz żyć i co chcesz robić - czas nie czeka na nikogo i zanim się obejrzysz będzie już za późno. Ale na co? 
Biję się z myślami, a im dłużej to robię tym mniej wiem. Codzienność i rutyna potrafią zabić każde marzenie. Po 8-12h pracy marzy się jedynie o ciepłym posiłku, dobrym trunku i solidnej dawce snu (tego ostatniego nigdy nie mamy zbyt wiele). Czasem zamiast metra jeżdżę do biura tramwajem lub idę pieszo by zobaczyć kawałek świata. Niesamowite wrażenie gdy jest jasno jeszcze. Dni coraz dłuższe a jednak wstajemy o świcie gdy światła brak, wracamy gdy zbliża się noc i widać pierwsze gwiazdy. Widać - przesadziłam, ostatnio chmury zasłaniają i to. A jednak nie umiem jeszcze stąd wyjechać. 
W zasadzie mogłabym - nie mam rodziny, nie studiuję. Kota można przewieźć. Rzeczy nie mam dużo bo przecież "lepiej więcej być niż mieć". Ale czy o tym marzyłam jako ta siedemnastka? 
Miłość. Hmm. Podobno jeszcze istnieje. Chyba nie na Badoo ani Tinderze bo tam jak się okazuje głównie chodzi o seks. Ten też jest w cenie, jeśli nie jesteś zdesperowaną dwudziestokilkulatką. A gdy chcesz normalnie porozmawiać czy umówić się na drinka to wyzywają się od "Księżniczek". 
I w takim świecie/mieście/czasach przyszło nam żyć. Kobieta po trzydziestce chcąc poznać nowych ludzi poznaje: hipsterów, homoseksualistów, żonatych mężczyzn lub osoby z problemami. To wszystko wsiąka we mnie w cichej formie akceptacji. Czasy się zmieniły i jest jak jest. 
Czy jeśli wyjadę w innym miejscu będzie inaczej? Nie sądzę. 
Więc jestem tu i próbuję na nowo poczuć inspirację. Wsłuchuję w siebie, czytam książki i śpiewam piosenki. Uczę się komu ufać a kogo omijać. Potrafię już wiele. Nie palę za sobą mostów, którymś mogę jeszcze kiedyś przejść przecież. 
Czy też masz takie myśli czasem?

Brak komentarzy: